Dominik Breksa

i

Autor: pomagam.pl/DominikBreksa Dominik Breksa

Dominik chce normalnie żyć. Pomóżmy mu polecieć na leczenie do USA [AUDIO]

2017-09-03 16:04

Dominik ma 14 lat. Marzy, żeby zostać architektem. Rysowanie jest jedną z niewielu rzeczy, które może robić bez problemu. Jednak już takie aktywności, jak jazda na rowerze czy pływanie są dla niego nie do przejścia. Ze smutkiem patrzy na młodsze siostry, które mogą w pełni korzystać z życia. U niego wszystko się zmieniło, kiedy miał niespełna 9 lat.

Dla mamy Dominika to, co się wydarzyło w 2012 roku wciąż jest szokiem. Przyznaje, że zawsze uważała na bezpieczeństwo dzieci. Pamiętała o fotelikach, o pasach w samochodzie i o kasku oraz ochraniaczach na rowerach. Był przedostani dzień wakacji, kiedy Dominik nieumyślnie sięgnął po zapałki - Dziecko, które wyglądało jak żywa pochodnia, które ukradło zapałki na parterze w kuchni i po cichutku poszedł bawić się na poddasze - wspomina Sylwia Piskorska-Breksa.

Mama Dominika myślała, że chłopiec przez cały czas bawi się w swoim pokoju. Tak niestety nie było. Chłopiec sam do końca nie pamięta, co wówczas się wydarzyło. Wie, że był w szoku, bo cały jego tułów zajął się ogniem. Otworzył okno, nie zdwał sobie sprawy, że dopływ powietrza dodatkowo pogorszy sprawę. Był sparaliżowany, ale na szczęscię zareagowała jego młodsza siostra, która zaalarmowała mamę.

Od tego czasu minęło 5 lat. Dominik przeszedł kilkanaście operacji, w tym 6 przeszczepów skóry. Wówczas jego ciało stało się twardą skorupą, która uniemożliwiała mu poruszanie, a w efekcie uczyniła kaleką. Po roku intensywnej i bolesnej rehabilitacji Dominik trafił do dr Anny Chrapusty, pod której opieką przeprowadzono mu 3 operacje w latach 2013-2014. Chłopiec odzyskał podstawową sprawność. Niestety nadal pozostały szpecące rany, przykurcz stawów, nie ma też pełnej sprawności płuc. 

Możliwości pomocy Dominikowi w Polsce się skończyły. Jego mama zaczęła szukać pomocy za granicą. Skontaktowała się z amerykańską fundacją Children's Burn Foundation - W bardzo szybkim tempie przyjęli dziecko na operację. Pod koniec 2014 roku Dominik wyleciał na pierwsze leczenie - wspomina mama Dominika - Pół roku leczenia to pięć operacji, dwustopniowa operacja likwidująca całkowicie przykurcze. To był szok! Dziecko bez żadnej rehabilitacji było w stanie podnieść ręce w górę, potrafił bawić się na placu zabaw, potrafił dosięgnąć wszystko z wyższej półki.

Amerykańska fundacja opłaciła pierwsze 5 operacji. Pozostałe 3 stanowiła likwidacja blizn. Po tych operacjach Dominik mógł swobodniej ruszać częścią brzuszną, obracać się i po raz pierwszy od ponad dwóch lat mógł swobodnie spojrzeć w górę i zobaczyć niebo.

Lekarz, który zajmował się chłopcem, dr Peter Grossman z ośrodka w West Hills, rozpisał 3-letni program na kolejne zabiegi. Prosił jednak, aby znaleźć w Polsce instytucję, która pomoże sfinansować leczenie. Jak się okazało, na finansowanie zabiegów zgodziło się NFZ. Dominik w zeszłym roku po raz kolejny wyjechał, znowu na 6 miesięcy. Miał wówczas 3 operacje. Zostały dwa lata operacji w odcinkach 3 do 5 miesięcy.

Chłopiec wciąż marzy o tym, żeby móc swobodnie korzystać z życia. Przyznaje też, że przez wszystkie wydarzenia zmienił się jego kontakt z rówieśnikami - Rówieśnicy mnie odsuwają, stoją z boku. Nie próbują ze mną współgrać, bawić się - przyznaje Dominik - Układ oddechowy mam przykurczony, nie mogę biegać, nie mogę jeździć na rowerze, konno. Cały byłbym obolały. Piecze mnie to wszystko. Pływać też nie mogę. Mam ranę która jest ropna. Można też powiedzieć, że to taki wstyd, że mam to oparzenie. Nie wyglądam jak inni, zdrowi... Ewentualnie co robię, to hulajnogą jeżdżę, pohuśtam się na ogródku. A tak, to głównie odpoczywam, bo nie jestem w stanie robić tyle, co rówieśnicy.

Mama Dominika cały czas opiekuje się nim oraz dwójką jego sióstr. Z tego powodu musiała zrezygnować z pracy. Do tej pory w opłaceniu transportu dla Dominika, mamy i sióstr pomagała rodzina. Z kolei na miejscu, w USA, za transport do kliniki płacił konsulat RP w Los Angeles. Jednak te możliwości finansowe się kończą - Ja jako mama proszę ludzi dobrej woli o pomoc - apeluje Sylwia Piskorska-Breksa - Przez najbliższe 2 lata NFZ finansuje leczenie Dominika. Nie jestem w stanie pokryć biletów lotniczych do Stanów, ubezpieczenia i częściowo utrzymania w Stanach Zjednoczonych, gdyż życie tam jest droższe niż w Polsce. Leczenie jest długie, żmudne i czasochłonne. Proszę osoby dobrej woli, aby nas wsparły - dodaje.

Aby leczenie mogło ruszyć, do końca września trzeba zebrać 15 tys. złotych. Zbiórka dla Dominika prowadzona jest na portalu pomagam.pl. W pomoc chłopcu zaangażowała się już m.in. fundacja Kuby Błaszczykowskiego.

Posłuchaj rozmowy z Dominikiem i jego mamą:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki